Tajlandia na własną rękę – organizacja wyjazdu

Bangkok – widok z Wat Saket

Tydzień temu wróciliśmy z naszej pierwszej, choć na pewno nie ostatniej podróży po Azji. Wybraliśmy Tajlandię – jeden z łatwiejszych, o ile nie najłatwiejszy w tamtych stronach kraj do podróżowania. Na początku mieliśmy jechać na Maderę, potem wymyśliliśmy dwutygodniowy trip busem przez Włochy, a na koniec zmieniliśmy kierunek na Portugalię. A potem, nagle jednego dnia Olek znalazł bilety do Tajlandii za niecałe 1800 zł za osobę – jak mogliśmy powiedzieć im „NIE”?

Promenada na Ko Phi Phi

Wybór terminu

Tajlandia jest krajem tropikalnym i jej klimat TROCHĘ różni się od naszego. Występują tam trzy pory roku:

            Pora gorąca – od marca do maja, charakteryzuje się bardzo wysokimi temperaturami i brakiem deszczu,

            Pora deszczowa – od czerwca do października, codzienne opady deszczu, gorąco i wilgotno,

            Pora chłodna – od listopada do lutego, niższe temperatury i odrobina deszczu.

My z racji cen biletów, a także pilnej, wewnętrznej potrzeby wyjazdu zdecydowaliśmy się na listopad. Przyznam szczerze, że był to bardzo dobry wybór i w przypadku kolejnego wyjazdu do kraju Tajów, znów byśmy wybrali ten termin.

Listopad jest początkiem sezonu turystycznego w Tajlandii, który pokrywa się z porą chłodną. Temperatura jest w miarę do wytrzymania (w okolicy 30-35 stopni w ciągu dnia), deszcz pada rzadko, ale jak spadnie to jest przyjemną, orzeźwiającą odmianą od codziennej patelni, a przyjezdnych jest jeszcze mało (w porównaniu do stycznia i lutego), dzięki czemu można znaleźć odrobinę prywatności na rajskich wyspach. W przypadku naszej podróży deszcz w ciągu dnia padał raz, przez godzinę, którą zresztą spędziłam na pisaniu mojej pracy magisterskiej. Przez resztę naszych dwutygodniowych wakacji na niebie codziennie gościło słońce, czasami w towarzystwie delikatnych chmur, a czasami samotnie paląc naszą skórę do czerwoności.

Dla porównania, znajomy spędzał urlop w Tajlandii pod koniec września i przyznał, że prawie codziennie w godzinach popołudniowych łapał ich krótki deszcz. Z drugiej strony cieszył się brakiem turystów w świątyniach w Bangkoku, czego my niestety nie mogliśmy doświadczyć.

Loty

Koszt biletów przelotu do Tajlandii to w zasadzie największy koszt w całej podróży. My za osobę zapłaciliśmy ostatecznie niecałe 1500 zł od osoby, ale wybraliśmy jedne z najtańszych linii lotniczych. Niestety trafiliśmy ze swoim wyjazdem na moment kryzysu firmy, która postanowiła wprowadzić cięcia w swoich połączeniach z Bangkokiem i co najgorsze, powiadomiła o tym swoich klientów na dwa tygodnie przez zmianami. Efektem tego było odwołanie nam najpierw lotu powrotnego z Kijowa do Warszawy (mieliśmy połączenie Warszawa – Kijów – Bangkok – Kijów – Warszawa), co udało nam się jakoś odratować i przenieść ten lot na późniejszy dzień (dodatkowe 15 godzin w Kijowie). Gorszą niespodzianką było odwołanie naszego lotu z Bangkoku do Kijowa na tydzień przed wylotem z Polski i brak jakiejkolwiek informacji od pośrednika czy od linii lotniczej. Dwa dni spędziliśmy na próbie nawiązania kontaktu z jednymi lub drugimi, o czym nie będę się rozpisywać bo zbyt dużo nerwów nas to kosztowało i nie ma sensu do tego wracać. Ostatecznie lot powrotny mieliśmy dzień później, dzięki czemu zyskaliśmy dodatkowe 1,5 dnia na wylegiwanie się na słońcu. Osobiście nie poleciłabym wyboru tej linii, ale z tego co się dowiedzieliśmy i tak zawieszają od marca połączenia na tej trasie. Co prawda ceny trochę podskoczą, ale planując wakacje z wyprzedzeniem, wciąż będzie można złapać ofertę w okolicy dwóch tysięcy  (Aeroflot, Qatar Airways, Emirates, Swiss itp.). Rozważając wyjazd w listopadzie lub grudniu najbezpieczniej będzie rezerwować bilety w okolicy czerwca, lipca.

Transport na miejscu

Komunikacja na miejscu jest, moim zdaniem, jedną z łatwiejszych rzeczy. W zależności od tego gdzie planujecie zostać, istnieją różne metody przemieszczania się.

W wypadku transportu na dłuższych trasach, np. między Bangkokiem a wyspami, lub północą kraju warto zajrzeć na stronę 12go.asia. My właśnie za pomocą tej witryny załatwiliśmy sobie przejazdy z Bangkoku do Krabi, z Phuket do Bangkoku, a także wszystkie rejsy między wyspami, na których nocowaliśmy. Do wyboru są zarówno loty samolotami jak i przejazdy busami – dziennymi i nocnymi. My zdecydowaliśmy się właśnie na autobusy nocne, dzięki czemu nie traciliśmy czasu w ciągu dnia, a także zaoszczędziliśmy na noclegach. Co prawda przejazd trwał 11 godzin, co po 9-cio godzinnym locie nie jest spełnieniem podróżniczych marzeń, ale miejsca w autobusie były na tyle wygodne, że całą noc udało nam się przespać. To o czym warto pamiętać, nie tylko zresztą w trakcie takich przejazdów, to fakt, że Tajowie rozkręcają klimatyzację do szalonych temperatur i mimo, że wakacje spędzacie w tropikalnym kraju to warto zabrać sobie jakąś bluzę lub dresy, żeby nie skończyć z zapaleniem płuc. Wracając do tematu, koszt takiego przejazdu to około 145 zł za osobę, w który wliczone są napoje i drobna przekąska.

Między wyspami kursują promy, na które bilety również można kupić przez 12go.asia. My ostatecznie zdecydowaliśmy się załatwiać to na miejscu, co ostatecznie było dobrą decyzją, bo zmienialiśmy terminy noclegów. W większości miast znajdują się biura turystyczne, w których można zrobić zakup, a przy okazji delikatnie się potargować. Ewentualnie warto zagadać do swojego gospodarza lub w recepcji hotelu czy nie mają możliwości zarezerwowania wam takiego kursu. Nam w ten sposób udało się właśnie ogarnąć transfer z Ko Lanty na Ko Phi Phi.

Jeżeli wybieracie spokojną wyspę, na przykład Ko Lantę lub Koh Chang to celu eksploracji jej rajskich zakamarków warto wypożyczyć skuter. Cena takiej usługi to około 30 zł za cały dzień, plus około 4 zł za litr paliwa. Wypożyczalnie są wszędzie – dosłownie. Skutery to najpopularniejszy środek transportu. Jeżdżą wszyscy i w różnych kombinacjach (od jednej do 4 osób na jednym skuterze), bez kasków, w japonkach, z psem na kolanach. Niesamowicie pozwala to na oszczędzenie czasu w porównaniu do zamawiania taksówek. Co do większych miast takich jak Patong  czy Bangkok, to już zależy od was czy odważycie się dołączyć do tego szalonego i chaotycznego ruchu drogowego. My zdecydowaliśmy, że nasze ubezpieczenie może nie pokryć katastrofy drogowej jaką możemy spowodować, więc poruszaliśmy się tam piechotą lub przy użyciu Graba.

Grab jest takim tajskim odpowiednikiem ubera, z ta różnicą, że jest dwa razy tańszy. Aplikację również można pobrać na telefon. Czasami przydaje się po prostu do sprawdzenia ceny jakś powinien wynieść przejazd na danej trasie, dzięki czemu można łatwiej targować się z taksówkarzami i kierowcami tuk tuków.

Z komunikacji miejskiej skorzystaliśmy w zasadzie trzy razy: w celu dostania się do Bangkoku z lotniska i z Bangkoku na lotniska oraz w drodze na Nocny Market Ratchada. Skorzystaliśmy wtedy z metra, w którym ściśnięci jak szprotki w puszce, doceniliśmy przejazdy naszymi polskimi pociągami.

Chinatown, fot. Aleksander Kieliński

Noclegi

Rezerwacja noclegów w Tajlandii jest rzeczą z którą zdecydowanie nie trzeba się spieszyć. Tak naprawdę większość noclegów można załatwić na miejscu, odrobione się przy tym targując. Taki też był nasz pierwotny plan, jednak koniec końców znaleźliśmy przez internet kilka uroczych miejsc, w których chcielibyśmy się zatrzymać i je wstępnie zarezerwowaliśmy.

W tym celu polecam Agodę i Airbnb. Na Agodzie można znaleźć te same oferty co na bookingu z tym, że w niższych cenach.

Łącznie za noclegi zapłaciliśmy 2 210 zł za dwie osoby. Nasz pobyt rozdzieliliśmy na 4 miejsca: Ko Lantę, Ko Phi Phi, Phuket i Bangkok. Pierwsze były przecudowne i poleciłabym je każdemu kto zatrzymuje się w okolicy. Na Ko Lancie zatrzymaliśmy się w maleńkim Guesthousie nad wodą. Dosłownie, nasz pokój (łącznie były tylko dwa) znajdował się na palach nad wodą. Widok z niego był niesamowity, szczególnie o 6 rano, gdy z łóżka mogliśmy oglądać wschody słońca. Nocleg na Ko Phi Phi był natomiast wymagający, bo trzeba było się wspiąć po długich schodach zanim dotarło się do hotelu, jednak widok z balkonu na całą zatokę wynagradzał cały wysiłek. Do szczegółów dotyczących noclegów wrócę jeszcze w kolejnych postach. To co polecam, szczególnie polecam, to rozłożenie wyjazdu na kilka miejsc. Nie tylko pozwoli nam to zobaczyć i doświadczyć więcej atrakcji i przyjemności ale również będzie można zauważyć różnice między poszczególnymi częściami kraju.

Widok z balkonu na Ko Phi Phi, fot. Aleksander Kieliński

Internet

W dzisiejszych czasach sprawa priorytetowa dla wielu z nas. Pakiet internetowy przyda się nie tylko w sprawdzaniu aktualności na stronach mediów społecznościowych ale przede wszystkim w korzystaniu z map, aplikacji Graba, czy kontakcie z naszymi hostami. Tajlandzką kartę SIM można zakupić już na lotnisku. My skorzystaliśmy z sieci AIS. Muszę przyznać, że możliwości związane z zasięgiem tego operatora nas powaliły. Więcej kreseczek pojawiło mi się na telefonie na otwartym morzu, między kilkoma dzikimi wyspami niż pojawia mi się we własnej sypialni. Tak więc, wybraliśmy pakiety (60 GB), które kosztowały 600 batów (około 75-80 zł) i miały działać przez 15 dni. Ostatecznie okazało się, że działają dłużej ale do tej pory nie odkryliśmy dlaczego. Są to jednak pakiety typowo turystyczne.

Tańszym sposobem, z którego skorzystamy przy kolejnym wyjeździe, jest zakup zwykłej karty SIM tzw. „pay as you go” i doładowanie jej później w sklepie, np. w 7eleven. Jedyną trudną, w naszej opinii rzeczą było wgranie samego pakietu internetowego (dlatego też zdecydowaliśmy się skorzystać z usług świadczonych turystom na lotnisku).

Co załatwić przed wyjazdem?

1.Ubezpieczenie – Warto wybrać takie, które oferuje nam szeroki wachlarz zabezpieczeń. Większość z was poza leżeniem na plaży będzie brała udział w różnych atrakcjach typu snorkeling, trekkingi po dżungli, jazda na skuterze, a nawet zwykłe zwiedzanie miasta. Po co ryzykować dodatkowymi DUŻYMI kosztami opieki medycznej? Pamiętajmy też, że Tajlandia jest krajem tropikalnym, więc nawet jak będziemy bardzo uważać to możemy złapać jakąś bakterię na którą nasz organizm nie będzie odporny, więc mimo wszystko lepiej mieć dobre zabezpieczenie finansowe w formie ubezpieczenia.

2. Szczepienia – Temat dosyć sporny, ile osób tyle opinii. Oczywiście zawsze warto się zaszczepić, raczej nam to nie zaszkodzi, a przynajmniej lżej nam będzie na sercu i mniej się będziemy stresować, że coś złapaliśmy. Tutaj polecam przydatną stronę, na której można znaleźć informacje o przydatnych szczepionkach, nie tylko w Tajlandii.

https://szczepieniadlapodrozujacych.pl/zalecane-szczepienia/tajlandia

My osobiście się nie zaszczepiliśmy, co nie oznacza, że była to dobra decyzja – udało nam się i tyle. Na pewno przed kolejnym wyjazdem będziemy mądrzejsi i wybierzemy się do lekarza, co by się nie denerwować tyle.

3. Wiza – jeżeli wasz wyjazd nie przekracza 30 dni to nie jest potrzebna. Wystarczy ważny paszport i bilet powrotny. W innym wypadku należy złożyć wniosek i wizę w Ambasadzie Królestwa Tajlandii w Warszawie.

4. Ważny paszport – Warto zadbać o to z wyprzedzeniem, ponieważ wyrobienie nowego może chwile zająć. Paszport musi być ważny jeszcze przez minimum 6 miesięcy od momentu wyjazdu do Tajlandii.

5. Karta Revolut – Do Tajlandii zdecydowanie najlepiej wziąć gotówkę, i to w dolarach amerykańskich (najlepiej w setkach – lepszy kurs wymiany na miejscu, i nowe – nie mogą być pogniecione, pomazane czy brudne). Jednak wiadomo, czasami źle obliczymy planowane wydatki i musimy użyć karty. Karta Revolut jest kartą wielowalutową, która pozwala nam na zaoszczędzenie przy transakcjach międzynarodowych (przy użyciu naszych zwykłych kart banki często naliczają dodatkowe prowizje związane z kupnem i sprzedażą waluty). Steruje się nią przez aplikację co jest banalnie proste, ale przede wszystkim szybkie.

6. Apteczka podróżna – Naszym nieprzewidzianym i nie najtańszym zakupem w Tajlandii były lekarstwa. Co prawda wyjechaliśmy już przeziębieni, jednak klimatyzacja na miejscu i jazda z mokrymi włosami na skuterze zrobiły swoje i oboje wylądowaliśmy w łóżku z paskudnym katarem i bólem gardła. Co warto więc ze sobą zabrać? Wszelkiego rodzaju tabletki przeciwgorączkowe, przeciwwymiotne i przeciwbiegunkowe (inna flora bakteryjna może was zwalić z nóg na kilkanaście godzin), plastry (w moim wypadku duuużo plastrów na obtarte nogi), środki odkażające, leki przeciwbólowe.

7. Probiotyki – Warto zacząć brać już tydzień przed wyjazdem, żeby wzmocnić odporność i nie złapać bakterii z jedzenia lub wody.

8. Plan wyjazdu – Nie musimy być szczegółowy. Może być bardzo prosty i składać się tylko z kilku punktów, ale wyjeżdżając do takiego miejsca (gdzie nie możesz wyskoczyć sobie na weekend kiedy tylko chcesz) warto zrobić sobie listę tego co chcecie koniecznie zobaczyć i zaplanować kiedy i jak najwygodniej się tam dostać, żeby nie tracić czasu na bezsensowne transfery.







W innych częściach świata



Ostatnio Dodane

  • Madera – dla miłośników wędrówek

    Dziś coś, co dla mnie jest największą “atrakcją” Madery, czyli piesze szlaki. Kocham wędrówki w otoczeniu natury i górskie wspinaczki. Byłam już w naprawdę wielu pięknych miejscach na ziemi, ale […]

  • Madera – pierwsze spotkanie

    Bilety kupione, noclegi zarezerwowane, sterta ciuchów do spakowania już 3 razy się przewróciła. Zanim jednak załadujecie się ze swoimi wszystkimi tobołkami do samolotu, warto czegoś tam się dowiedzieć na temat […]

  • Madera – wyjazd na własną rękę

    Czego potrzeba do zorganizowania wyjazdu na Maderę? a) chęci wyjazdu na Maderęb) dwóch butelek rumu c) dwójki przyjaciół, którym wystarczy rzucić zalążek pomysłu, a kolejnego dnia kupujecie bilety i rezerwujecie […]


© Z Odrobiną Pokory