Dziś coś, co dla mnie jest największą “atrakcją” Madery, czyli piesze szlaki. Kocham wędrówki w otoczeniu natury i górskie wspinaczki. Byłam już w naprawdę wielu pięknych miejscach na ziemi, ale do tej pory, żadne nie zrobiło na mnie aż takiego wrażenia jak ta wyspa – obiecuję, gdy to się zmieni to dam Wam znać.
Z pewnością wiąże się to z moim uwielbieniem takiej, a nie innej aktywności na wakacjach. Chociaż lubię poleżeć w basenie, wygrzewając się na słońcu, to zdecydowanie bardziej wolę wcisnąć się w sportowe ciuchy, włożyć na nogi wygodne buty i porządnie spocić na trasie.
Mimo krótkiego pobytu na Maderze, udało nam się zorganizować kilka krótszych i dłuższych trekkingów.
Ponta de São Lourenç
Szlak na Półwyspie Świętego Wawrzyńca był naszym pierwszym trekkingiem na wyjeździe i w mojej opinii, jednym z tych najlepszych. Nie znajdziecie tutaj bujnej roślinności, jak w pozostałej części wyspy, a dużo skał, szalejącego wiatru i zapierających dech w piersi widoków.
Cała trasa w przybliżeniu ma około 7,5 km i w zależności od tempa przejście jej zajmuje jakieś 2-3 godziny. Przy wejściu na szlak znajduje się duży darmowy parking oraz przystanek autobusowy (SAM Bus Stop 113). To co warto ze sobą zabrać to oczywiście wygodne trekkingowe buty, kurtkę przeciwdeszczową, krem z filtrem (na półwyspie całkiem mocno wieje, przez co nie odczuwa się aż tak palącego naszą skórę słońca), ale również jakąś przekąskę i wodę. Na końcu trasy, przed wejściem na punkt widokowy Miradouro Ponta do Furado, znajduje się mała kawiarnia z toaletami, jednak wiadomo jakie w takich miejscach zastaje się ceny.
Szlak nie należy do bardzo wymagających i poza kilkoma miejscami, w których trzeba pokonać mniejsze lub większe przewyższenia, raczej nie powinna Was złapać zadyszka. Miłośnikom kąpieli polecam zabrać ze sobą stroje kąpielowe – na trasie znajduje się kilka miejsc, w których można zejść do oceanu.
Bica da Cana – Pináculo
Trasa z Bica da Cana do Pináculo jest łatwa, krótka i bardzo przyjemna. I od razu się przyznam, że nie zrobiliśmy jej w całości. Zawróciliśmy po około 2,3 km, ale i tak bardzo nam się spodobała.
Przy wejściu na szlak znajduje się parking oraz wejście na ścieżkę do punktu widokowy – Bica da Cana, do którego, uwaga, również nie trafiliśmy. Ale Was zachęcam żeby tam zajrzeć. Szczególnie jeżeli jesteście miłośnikami wschodów słońca.
Co do samej trasy do Pináculo to polecam zapakować do plecaka kurtkę przeciwdeszczową. Po drodze miniecie kilka wodospadów i w zależności od warunków, może się okazać, że będziecie musieli przez nie przejść.
Levada do Caldeirão Verde
Przejście lewadą do Caldeirão Verde, było naszym najdłuższym, pod względem dystansu, trekkingiem na Maderze – zdecydowanie wartym każdego kilometra. Całość zajęłam nam trochę ponad 3 godziny, a łączna odległość jaką pokonaliśmy to 12 km.
Trasa nie należy do bardzo trudnych, nie ma na niej dużych przewyższeń, ale warto się odpowiednio przygotować – wygodne, antypoślizgowe buty, kurtka przeciwdeszczowa i latarka – te w telefonie dają radę, ale podczas przechodzenia przez ciasne tunele, warto mieć wolne dwie ręce, więc jeżeli macie w domu małą czołówkę, która nie zajmie Wam dużo miejsca w plecaku, to warto ją ze sobą zabrać.
Największą wadą tej trasy jest jej popularność. Nam, w jedną stronę udało się przejść spotykając nielicznych ludzi po drodze, ale na powrocie mijaliśmy się już z kilkoma dużymi grupami wycieczkowymi – trasa jest dosyć wąska, na niektórych odcinkach wręcz mieści tylko jedną, swobodnie stojącą osobę, więc mijanki bardzo mocno spowalniają marsz. Nie zmienia to faktu, że tą lewadą po prostu należy się przejść. Jej tunele, nie tylko te wydrążone w skale, ale przede wszystkim te zbudowane z gałęzi i liści drzew mają w sobie coś magicznego. Szlak prawie na całej długości biegnie po zboczu ściany wysokiej góry, gdzieniegdzie chroniąc Was od przepaści jedynie niską, metalową barierką. Na samym końcu trasy, a na początku towarzyszącej Wam do tej pory lewady, znajduje Caldeirão Verde – stumetrowy wodospad, którego woda tworzy małe jeziorko. Stąd można albo zawrócić tą samą trasą do punktu startowego, albo ruszyć dalej lewadą Caldeirão do Inferno.
Początek całej trasy rozpoczyna się w Parku Leśnym Queimadas, który sam w sobie jest już dużą atrakcją. Niestety nie mamy z niego ani jednego zdjęcia, nad czym mocno ubolewam i co na pewno nadrobię przy kolejnej wizycie na Maderze. Bez względu na pogodę, jest tam po prostu bajecznie. Samochód można zostawić na sporych rozmiarów parkingu przylegającym bezpośrednio do parku. Jeżeli nie zdecydujecie się na wypożyczenie samochodu, na miejsce będziecie mogli dostać się autobusem, jednak musicie się liczyć z przejściem dodatkowego dystansu (ok 3 km w jedną stronę) dzielącego przystanek i Queimadas.
Cascata Casinhas
Cascata Casinha to piękny, schowany przed tłumami wodospad. Dojście do niego zajmuje około 30 minut i chociaż początek trasy jest mało atrakcyjny (asfaltowe zbocze, pod które niestety trzeba również podejść wracając do samochodu), to jego końcówka sprawi, że szybko zapomnicie o tych drobnych niedogodnościach.
Nam udało się trafić na zupełne pustki na szlaku, dzięki czemu mieliśmy całe to bajeczne miejsce tylko dla siebie. Zarówno ostatnie podejście, przez bujny las jak również sam wodospad mają w sobie coś magicznego.
Caniçal – Pico das Roçadas
Szlak znajdujący się na trasie między Funchal a Półwyspem Świętego Wawrzyńca jest okazją na wędrówkę po szczycie klifów wznoszących się nad oceanem, po północnej stronie wyspy. Tutaj do pokonania będziecie mieli kilka ostrzejszych wzniesień, jednak widoki rozpościerające się z nich, są warte tego krótkiego wysiłku. My samochód zostawiliśmy na północ od Canical i zrobiliśmy trasę z małą pętelką na końcu, wokół wzniesienia Pico das Rocadas, ale jeżeli macie wolny cały dzień, możecie podjechać do Canical autobusem i przejść cały szlak w kierunku Porta da Cruz.
Vereda do Areeiro
Najpopularniejszą i nie da się ukryć, najpiękniejszą trasę na Maderze, zostawiłam na sam koniec. Szlak łączący Pico do Arieiro i Pico Ruivo jest dosyć wymagający, głównie przy podejściach na oba wzniesienia, ale uwierzcie mi, warto. W szczególności polecam Wam rozpoczęcia trasy od wschodu słońca na Pico do Arieiro.. Jest to również punkt, dla którego mocno zachęcamy do wypożyczenia samochodu. Ludzi na szczycie będzie sporo, ale na spokojnie każdy jest w stanie znaleźć kawałek miejsca tylko dla siebie. A widoki są po prostu obłędne.
Jeżeli rozpoczniecie trasę od Pico do Arieiro (można zacząć również od drugiej strony) to już na samym początku drogi docieracie do jednego z najbardziej znanych ze zdjęć miejsca, gdzie trasa biegnie po grzbiecie wzniesienia, z przepaścią po obu stronach.
Na trasie pokonacie kilka krótkich tuneli, w których latarki z telefonów spokojnie Wam wystarczą.
Przed ostatnim podejściem na Pico Ruivo, który jest najwyższym szczytem Madery, znajduje się schronisko, w którym możecie skorzystać z toalety i wypić pyszną kawę.
Całość zajęła nam niecałe 4 godziny, a dystans jaki w tym czasie pokonaliśmy to około 11 km i 900 metrów przewyższenia.
O co chodzi z tymi lewadami?
Przygotowując się do wyjazdu na Maderę, na pewno kilkukrotnie spotkacie się z tym terminem. Czym są więc te całe lewady? Tak naprawdę to nic innego jak sieć kanałów, które pozwalają na transport wody z północnej części wyspy na popołudnie. Podczas ich budowy, uwzględniono potrzebę przyszłego kontrolowania stanu i udrażniania kanałów i w tym celu wzdłuż nich poprowadzono ścieżki, które dzisiaj są jedną z największych atrakcji Madery.
Lewady wykorzystywane są dziś zarówno przy uprawach jak i przy wytwarzaniu energii elektrycznej poprzez napędzanie turbin w elektrowniach wodnych.