Żeby napisać post, w którym zawarłabym chociaż połowę atrakcji i smaczków Mediolanu, myślę że nie wystarczyłby mi miesiąc spędzony w tym cudownym mieście, a co dopiero 3 dni. Kiedyś na pewno wrócę tam na dłużej, aby lepiej poznać kulturę i życie, którym tętnią jego ulice i może wtedy podzielę się większym doświadczeniem. Na razie jednak postaram się przedstawić Mediolan takim, jakim udało mi się go zobaczyć i zapamiętać.
Urokiem zwiedzania miast takich jak Mediolan jest możliwość odkrywania coraz to piękniejszych miejsc i zakamarków totalnie tego nie planując. Wybierając tą stolicę mody na cel swojej wiosennej podróży oczywiście założyłyśmy kilka punktów do odhaczenia. Być w Mediolanie i nie zobaczyć katedry Narodzenia NMP czy Galerii Wiktora Emmanuela II to tak, jakby się w Mediolanie nie było. Do tego dorzuciłyśmy kilka mniej oczywistych miejsc, jednak zostawiłyśmy sobie duży margines na improwizacje. Nie jestem miłośniczką zaplanowanych wycieczek (a już w ogóle z przewodnikiem), na których biegasz z punktu A do punktu B, a później szybko z punktu B do punktu C, D i E, a po drodze umyka Ci tyle cennych widoków, zakątków i doświadczeń. Dlatego też, planując swoje wszystkie wyjazdy ograniczam się do minimum, tzw. „must see”, a resztę czasu, który mi pozostanie staram się błądzić po swojemu, poszukując miejsc godnych odkrycia na nowo i zapamiętania.
Już pierwszego wieczoru, zaraz po rozpakowaniu trafiłyśmy tym właśnie sposobem do przepięknego parku w okolicy dworca centralnego – Giardini Pubblici Indro Montanelli. Zaczynać podróż od odpoczynku to dla mnie trochę tak od końca, ale właśnie do tego stworzone jest to miejsce. Jest to ogromny teren zieleni idealny dla tych, który chcieli by chociaż na chwilę uciec od zgiełku miasta. Po za placami zabaw, licznymi ławeczkami i cudowną małą (i ciut większą) architekturą, znajduje się tam również duży teren dla naszych czworonożnych przyjaciół (czym generalnie park wygrał już moje serce), a także Galeria Sztuki Współczesnej oraz Muzeum Historii Naturalnej. My zdecydowałyśmy się jedynie na spacer tętniącymi zielenią alejkami oraz popodróżowy relaks na jednej z parkowych ławeczek.
Jeżeli ktoś jest miłośnikiem tego typu miejsc, a na wyjeździe ciągnie go do zieleni to musi odwiedzić również Park Sempione. Jest to obszar o wielkości 47 ha, w centrum którego znajduje się piękna polana. W cieplejsze dni polecam wziąć przykład z miejscowych i wpaść tutaj z kocem oraz piknikowym jedzonkiem. Dookoła niej stworzona została sieć ścieżek pośród drzew, w których można znaleźć trochę cienia. Park sąsiaduje bezpośrednio z Zamkiem Sforzów oraz Łukiem Pokoju. Zamek zobaczyłyśmy niestety tylko z zewnątrz, jednak także i z tej strony prezentuje się on całkiem ciekawie, więc nawet tym, którzy nie należą do pasjonatów muzeów historycznych, polecam chociażby przejście się przez jego dziedzińce. Pod Łuk Pokoju trafiłyśmy akurat przypadkiem. Tutaj do odwiedzin zachęcam wszystkich, którzy lubią przywozić ładne zdjęcia z wyjazdów.
Wśród uroczych i przede wszystkim spokojnych miejsc wartych odwiedzenia chciałabym umieścić jeszcze jeden – w zestawieniu z dwoma poprzednimi, bardzo mały park – Guastalla Gardens. Znajduje się w nim przepiękna sadzawka, przy której zrobiłyśmy sobie półgodzinną przerwę na zebranie sił. Miejsce jest cudowne i jeżeli poszczęści się Wam tak jak nam to będziecie jednymi z nielicznych spacerowiczów.
Widziałam w swoim życiu już kilka katedr z tak zwanej listy „must see”, więc porównanie jakieś mam i muszę przyznać, że katedra Narodzenia NMP robi ogromne wrażenie. Jest w niej coś wzbudzającego podziw i szacunek. Jej rozmiar, a także styl w jakim została zaprojektowana sprawia, że nawet osoby dla których nie będzie miała znaczenia religijnego „wbije w ziemie” przy pierwszym spotkaniu. Za wejście do katedry oraz wejście na dach zapłaciłyśmy około 13 euro od osoby. To z czym się trzeba liczyć i co trzeba sobie zapewnić to czas na kolejki. My stałyśmy około 40 minut ale byłyśmy tam po za sezonem i w środku tygodnia, więc wybierając się do Mediolanu w w bardziej turystycznych terminach trzeba zabrać ze sobą zapas cierpliwości. Nie będę opisywać wyglądu katedry w środku ani widoków z jej tarasów, bo jest to rzecz, którą trzeba po prostu zobaczyć. Mogę tylko podzielić się paroma zdjęciami, które udało mi się napstrykać.
Zaraz obok katedry znajduje się słynna Galeria Wiktora Emmanuela II, przez którą przynajmniej należy przejść aby odhaczyć ją z listy. Miłośnicy mody na pewno zabawią tutaj chwilę dłużej, chociaż myślę że każdego chociaż na moment porwie zachwyt nad tą niesamowitą budowlą.
Sam Plac Duomo charakteryzuje się głównie gęstym tłumem 😉 Jest ogromny i zachwycający, ale również strasznie zatłoczony. W dzień przed wyjazdem udało nam się trafić na paradę klaunów, którzy zrobili niesamowite show – nie tylko dzieci były w nich wpatrzone jak w obrazek. Przyznam szczerze, że był to najprzyjemniejszy moment spędzonego czasu na placu, gdyż ze względu na całe przedstawienie zniknęła na moment większa część „zaczepiaczy”, którzy koniecznie chcą ci coś sprzedać. A tak przy okazji, to bawiłam się jak dziecko 😉
Aby nacieszyć oczy zachęcam jeszcze do odwiedzenia Bazyliki Świętego Ambrożego, której dziedziniec jest przepiękny w swojej prostocie.
Po za odwiedzaniem konkretnych miejsc polecam (po raz kolejny) przede wszystkim się trochę po mieście pogubić. Najpiękniejsze miejsca zazwyczaj znajduje się przypadkiem.